środa, 7 kwietnia 2010

Kilka dni w Sant Anton



Na krótko przed świętami udałem się z moją żoną, Kasią oraz ekipą F-Secure "The Emotions" do malowniczo położonego miasteczka Sant Anton am Arlberg.
Góry otaczające dolinę do złudzenia przypominają Tatry, a będąc zarazem wyższe o pół kilometra, oferują wspaniałe tereny do zakładania linii.

Rekonesans wykonany kilka tygodni wcześniej stworzył w głowie plan formacji do zjechania. Niestety w pierwszy dzień trafiliśmy na lodoszreń. Natura dość szybko jednak postanowiła nas dopieścić, i wieczorem zaczął mocno padać śnieg.
Rano zza chmur wyjrzało słońce a my udaliśmy się w góry.

Podczas jazdy na jednej z moich linii odstrzeliła deska śnieżna. Na szczęście zdążyłem w porę uciec, straciłem po drodze tylko nartę. Resztę linii kontynuowałem na jednej narcie.


Foto mancza.com

Zjechanie wszystkich moich planów w tak krótkim czasie jest niemożliwe. Powrócę jednak do Sant Anton by zrealizować to co już w głowie powstało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz